Walenty Pluciński żył w latach 1915 – 1984. Jego życie związane było z Jurgowem.
Po ukończeniu szkoły podstawowej naukę kontynuował w Gimnazjum w Nowym Targu. Od 1934 r. pracował jako listonosz w Urzędzie Pocztowym w Jurgowie. W roku 1937 powołany został do odbycia zasadniczej służby wojskowej, w trakcie której wybuchła II wojna światowa. Najpierw dostał się do niewoli sowieckiej, potem niemieckiej. W 1941 r. wrócił w rodzinne strony. Po zakończeniu wojny został naczelnikiem Urzędu Pocztowego w Jurgowie i pełnił tę funkcję aż do emerytury – do 1973 r.
Cieszył się ogólną sympatią i autorytetem. Powszechnie znany był jako „ Walek z pocty”. Pełnił różne funkcje społeczne. Był komendantem Straży Pożarnej, radnym w Gminie, założycielem dziecięcego zespołu „Małe Podhale” oraz zespołu dorosłych przy Spółdzielni CPLiA w Jurgowie. W wolnych chwilach pisał gawędy i wiersze. Są one obrazem zwyczajów ludowych i codziennego życia Jurgowian.
Śpis
Ej, nima, nima jak mój Śpis kochany
Bury,bioły, zielony, choćkiej zapłakany
Tys urodne krasawice za to
Nas Śpis przibiyrajom, jesień, zima, lato.
Widno turnie łańcuchy skrzizole
Piorgi usypiska skole i skole
Strasne przepaści parynie dziury
Grzebiynie spiczaste ściany kieby mury
Cubryny wieldzazne zwonice
Obronione nawciska cyrwone zabice
Kosowiny lasy kumory znajome
Kieby z obroskami w ksiązce otworzone
Zbójeckie bywania pyrci i chodnicki
Żleby, Studzionki, jary i Potocki
Dzie się pożry cuda radości doliny
Pokutnice limby nagródki korowiny
Migocom zieleniom , wyprowiajom tońce
Na smrek nizy wystawiają ręce
Oddolno nizy rowiynki pokrowce
Upłazy słoneczne dzie pasom sie owce
Krasy kwiecia ciągnom się zagóny
Gronie lesiste skałki i kuminy
Wijom sie jak gady kryjom potoki
Ślepe żleby wykroty i przygnite pnioki
Hań kolyba kosor widno tys juhasa
Jak wygania owiecki spod lasa
Brese piesek i myrdo ogonym
W upłazie dość stromym
Hojko i śpiywo śwarno pastyrka
Spoziyro w kolybie dzie tli się waterka
Wieldziazne kadzidło buchajom iskierki
Cuć Se smyndzeline moskolicka Spyrki
Baca trzimo rąbanice w ręce
Drugom dokłado smędzie do kadzielnice
W huściak śpywajom Ptokowie
Pełno widno letników na trowie
Zbywrcom zwonecki i becom barany
Wiater stroi basy i organy
Na te dziwa z ukosa
Worto pożryć kie rosa
Błyscom dijamanty cyrwone brudnice
Jagody, maliny, corne zouśnice
Dzie indy żlebami po miedzy zieleni
Wyloto ze śniega śmietana sie bieli
Krasy pełno ale myślenia nawraca
Drzewi drzewi ale dziś bodaśco
Tryjont powstał mi w głowie
Jak to wydajali nos panowie
Palocaje ze zomku w Niedziycy
Kegle i Hohenlode spolsconi Niemcy
Obyrtołek ocy na śpiskie dziedziny
Pozakładane jak orła gnieżdziny
Jedne dotykajom jaze pod niebiosa
Inkse się kryjom wykukajom z lasa
Pierziny wieldzaznestargane na strzępy
Snurki, pola i baniaste kępy
Wodzicka z turni zynie śpiywajęcy
Bełkoce podskakuje, neji, nej z progów sicy
Popod grapy parynie dali na Śpis precki
Jak spod kury tak się zganiają Potocki
Z Podwysoki Siklawy Jaworowego Murania
Gwarzom o topielcach i boginkak z rania
Hej byłoby gazdować dziś na spiskiej roli
Kieby tys ze skoli biołom mąkę mieli
Hej idzie se wodzicka prosto spod Murania
Hej idzie i plusce ale zadumana
Cysto jak kryśtał na Jurgów miastecko
Dzie moja rodzina i moje serdecko
Od downa mi siedzi w sercu jasno blizna
Nase góry lasy dziadków ojcowizna
Dziedzina staro bocy Janosika
Jak miyrzoł janglijom od buka do buka
Do dziś dnia Janickowe imie
Chodzi i be chodzić po nasyj dziedzinie
Kościółek dziś dziadek stary
Lipy tys babki trzimajom się fary
Domy murowane jak dróga się wije
A w nik dziewki śwarne kielosby lelije
Na parobków w porteckak od święta
Zakukujom zawdy zo wynglok dziywcynta
Jurgowskie dziywecki nimajom tysięcy na pola
Ale majom rącki robotne i wartkie jak woda
Dziś Cepelia: rzeźby kilimy chodniki
Wandrujom z Jurgowa jaz do HamarykiNa Jurgowie wesoło na Jurgowie ładnie
A kie jesce zagrajom toniec cy ciardaś cyganie
Lecom na kopyrtki boleści i smutki
Choć stary jest cłowiek cuje się młodziutki
Białka sie przytulo wselijako wije
Pomogo i śpiwo nase melodyje
A tego śpiywu nigdy kóńca nima
Ze nopiykniyjso jes spisko dolina.„ Ej kieby tak dziś, mój dziadek zył”
I
Ej kieby tak dziś mój dziadek zył
Co drzewi gazduwoł, nei bacom był.
Spoziyroł se rano na Hawrań, w Jaworowe Turnie
Grape brzegowiskom, Grzesiowskie, Osturnie.
I na bystre potoki co z gór hucom, lecom,
Okrynglice, wanty coby jojka niecom.
Żleby, jary, pyrci uboce
Ogrodzone polany, kwieciste pokrowce,
W Masnym kapelusku, kiyrpce ozdyrdane
Ocy orle, dumnie w turnie zapatrzone…
A kieby tak dziś przyseł do nasyj dziedziny
Widzioł te gładkie drogi jak pierzyny,
Paradne ogródki, malowane płoty,
Okna kieby wrota, w nik zasłony, kwioty,
Autobusy, auta, motory, traktory,
Naiście duskiym wlozby do kumory,
Podparby głowe, nos zadar do gory,
Dumoł by dumoł, jak w jesiyni nad górami chmury,
Kiz to cierności, co to za przycina
Ze nie do poznanio ta nasa dziedzina.II
Ej kieby mój tu dziadek dzisiok był
Co drzewi kosarzom psiorecki na holi,
Oroł i skrodloł tam ziymie ze skoli,
A trzeba wiedzieć, ze matka ziemia
Stworzono ino z szutru i z kamienia.
Ka owiesek rodzioł brata
Jak liska zaś burzyła sie ugoróg smata.
Roztańcowane kopało sie grulecki
Nei piekło sie owsiane moskolicki.
Ka mąki pytlowanej miarecka
Była scyńściym matki i radościom dziecka.
Widzioł te siywniki, młocarne masiny,
Kop siana jak gwiozdek na niebie
Jak zagłówki grube siana pokosy,
A kieby widział jak kosom mechanicne kosy
W stodole dmuchawy, kopacki, silosy,
Parniki i na gnojnice becki.III
Ej kieby tak dziś mój dziadek był,
Co drzewiej krowicki i owce
Do strugi naganiał, mył gielety, skopce
Do skoły nie chodzioł, bo po coz i kany?
Kormioł bez zime owce i barany…
Umioł pisać krzize i kółka po ścianie,
Strugać montwice, zbójników i panie.
Babskie cykoryje rzeźbić po smerekak
Nei z dziywcyntami łapać sie po krzokak…
A kieby tak dziś przęseł do skoły i klasy
Widział te przybory, ksiąski i atlasy
I tyk ludzi jesce co skołe skończyli
Po świecie dalekim het sie rozlecieli
Doktorów, inżynierów, magistrów, techników
Nauczycieli, majstrok, górników.IV
Ej kieby tak dziś mój dziadek był
Co poza góry, lasy i polany chodzioł
Nie był we świecie nikany.
A kieby tak dziś poseł do świata
Widział co sie buduje dlo Poloka brata
Kiele fabryki, domy i przistawy
Nie zmieściłoby mu sie iście to do głowy.
Pokiwałby kapelusym na góry i lasy
Na złomanie karku przesły biydy casy,
Ni ma dziś dziedzica, hrabiego i pana
Śićko podług myśli pisorza Orkana.